Wybrałam do listy ulubieńców tego roku produkty które uważam
(jak na razie) za niezastąpione, które trwały przy mnie tego roku, dłużej czy
krócej.
Odżywka do
włosów Dove, Repair Therapy, Intense Repair Conditioner.
Jak dla mnie jedna z lepszych, które testowałam. Delikatna
nie obciąża włosów. Przy tym pięknie pachnie.
Bardzo dobrze nawilża i nadaje moim włosom blask. Nie wymagałam od niej
nigdy naprawy, o której zapewnia producent, ale takich działań od żadnych
kosmetyków nie wymagam .
Konsystencja, jak na odżywkę przystało odpowiednio gęsta.
Dodatkowo zachęcająca cena, ok. 10zł.
L`Biotica, Biovax, Intensywnie regenerująca maseczka do
włosów suchych i zniszczonych
Z tą maską zaprzyjaźniłam się około lutego tamtego roku i
wciąż jest moja faworytką. Po niej moje włosy stają się sprężyste i pełne
blasku, nawilżone. Zdecydowanie mniej się łamią. Zapach utrzymuje się na
włosach dość długo bo nawet do 3 dni. Efekty
działania widać nawet po kilku myciach.
Co do wydajności nie będę nic mówić bo mam krótkie włosy
więc nawet jeśli nakładam dużo produktu na całe włosy to i tak opakowanie
wystarcza na długo.
Podkład L’oreal True match. W moim przypadku w odcieniu N4.
Jest to mój podkład wiosenno-letni. Ma lekką konsystencje,
nie narzuca koloru, dobrze dopasowuje się do kolorytu twarzy. Używam w ciepłe
miesiące roku ponieważ, na zimę potrzebuję czegoś mocnej kryjącego.
Błyszczyk Lip Appeal Catrice, odcień 050 Naturally Pink
Zawsze bylam przeciwniczką czegokolwiek na ustach. Tamtej
zimy przekonałam się do czerwonej szminki, natomiast latem przetestowałam u
koleżanki ten błyszczyk za jej namową i zmieniłam zdanie o
błyszczykach(oczywiście nie o wszystkich) Błyszczyk z catrice ładnie nabłyszcza usta, ale co najważniejsze nie
skleja i nie robi kulek w kącikach ust. Utrzymuje się chyba standardowo, jak na kosmetyk z "tej pułki"
Balsam Ziaja "Kozie mleko"
Na co dzień nie potrzebuje balsamu nawilżającego. Natomiast
od kilku lat wyjeżdżając do Norwegii moja skóra przeżywa szok hydrologiczny.
Prawdopodobnie w skutek zmiany zawartości mineralnej wody oraz wydłużonego
czasu przebywania na słońcu moja skóra piszczy o nawilżenie. Długo, długo nie
mogłam znaleźć odpowiedniego ( w prawdzie jednego roku sprawdził się balsam z
Johnsons ale okropnie śmierdział – jak na mów gust) Aż pojawił się on. I teraz
wiem, że nie zamienię go na nic innego ponieważ odpowiednio nawilża, pięknie
pachnie i jest naprawdę tani.
Giorgio Armani "Code"
Zapach tego roku. Zabawne, że chyba 2 lata temu, kiedy na
rynek wyszła druga odsłona Armaniego 'Aqua di Gioia' powiedziałam, że to będzie
mój zapach życia, że nie opuszczę go i nie zdradzę w żadnym wypadku. A tu tak
przez przypadek wpadły mi w łapki dwie 30ml buteleczki Coda i ten zapach ze
zdwojoną siłą zawładną moimi receptorami węchu. Teraz już wiem, że na pewno go
kiedys „zdradzę” ale rok 2012 był zdecydowanie rokiem Coda.
Robiłam przymiarki do 'Code de luna' ale ta wersja nie przypadła mi do gustu, zupełnie tak samo jak zeszłoroczna wersja 'Code Summer'